Kwestie finansów osób żyjących wspólnie budzą wiele emocji. Przedstawmy kilka modeli – nie przesądzając, które są lepsze albo gorsze, ale uczulając na uwarunkowania każdego z nich.
Źródło obrazu tytułowego: tutaj
Żyjąc w związku z drugą osobą musimy prowadzić gospodarkę finansową – niezależnie od formy samego związku (małżeństwo, związek nieformalny) oraz posiadania lub nieposiadania dzieci, zawsze będą wydatki wspólne. Rozważmy więc różne modele – i jednocześnie zaprosimy do dyskusji.
Wszystko wspólne
Ten model jest najbardziej oczywisty oraz wspierany przez prawo w przypadku małżeństw. W mocy prawa wszystkie dochody oraz cały majątek pozyskany podczas trwania związku przynależą każdemu w jednakowym stopniu – niezależnie od tego, kto na niego więcej zarobił. A więc dochody osobne, ale konto i wydatki wspólne, bez rozliczania się kto ile dołożył i kto ile wydał.
Zaletą takiego systemu jest jego prostota i oparcie w prawie. Co moje to twoje, co twoje to moje. Wspólne konto, wspólne nieruchomości, wspólne oszczędności, wspólne wyposażenie. Model ten dobrze sprawdza się tam, gdzie pomiędzy partnerami jest zaufanie, a związek jest dojrzały i trwały.
Wady tego rozwiązania, niestety, też istnieją. Widoczne są zwłaszcza wtedy, gdy jedno z partnerów jest bardziej rozrzutne niż drugie, tj. wydaje na cele, których drugie nie popiera – np. gadżety elektroniczne czy drogie ubrania. Jeszcze gorzej jest wtedy, gdy jedno z partnerów jest uzależnione – np. od hazardu lub zaciąga długi bez zgody drugiego. Największym wyzwaniem jest jednak sytuacja rozwodu – wtedy cały majątek trzeba podzielić, co jest procesem długim, kosztownym, wywołującym emocje i wzbogacającym przede wszystkim prawników.
Wszystko osobne
Na przeciwnym biegunie znajduje się model pełnej autonomii partnerów. Co moje to moje, co twoje to twoje. Jest on modelem domyślnym w przypadku związku nieformalnego, co potwierdza wyrok SN z roku 1955. „Do stosunków majątkowych osób pozostających w związku poza-małżeńskim nie mogą być stosowane w drodze analogii przepisy art. 21 i n. kod. rodź. o wspólności ustawowej.” (Uchwała SN z dnia 2 lipca 1955 r., sygnatura akt II CO 7/55). Przyjęcie takiego modelu w małżeństwie wymaga spisania umowy małżeńskiej (intercyzy) lub przeprowadzenia rozdzielności majątkowej. To rozwiązanie polecane jest wtedy, gdy jedno z małżonków np. prowadzi działalność gospodarczą polegającą na zaciąganiu kredytów (i istnieje ryzyko, że jego niewypłacalność pociągnęłaby za sobą problemy całej rodziny), gdy nie mają do siebie zaufania albo gdy istnieje znacząca asymetria pod względem dochodów i zgromadzonego majątku.
W takim modelu małżonkowie po prostu z własnych środków finansują poszczególne rzeczy, na bieżąco decydując co które kupi albo co – i w jakim stopniu – będzie kupowane z pieniędzy wspólnych. W praktyce jest to niezmiernie trudne – i to główna wada modelu. Bo jak podzielić na pół zakupy jedzenia albo wyposażenia do domu? Każdorazowo, przy każdym zakupie się rozliczamy?
Zaletą takiego modelu jest natomiast bezproblemowy podział w przypadku, gdy związek się kończy. Teoretycznie przynajmniej – bo z powodów wymienionych wyżej może być część rzeczy, które partnerzy kupili wspólnie i nie da się ich podzielić.
Jego kasa, jej kasa i wspólna kasa
Model hybrydowy, który współcześnie zdaje się dominować, zwłaszcza w młodszym pokoleniu. To model pragmatyczny, w którym oboje mają własne dochody i własne wydatki, ale utrzymują też trzecią kasę (np. konto, karty), z których pokrywają wspólne. Dokładają się w równym lub nierównym stopniu. Wiadomo przecież, że kochający partner nie będzie oczekiwał od drugiej osoby równego łożenia na wspólne cele w sytuacji, gdy tamta ratuje zdrowie, wychowuje wspólne dziecko albo szuka pracy.
Zaletą takiego modelu elastyczność, względna przejrzystość i uniezależnienie od ewentualnych wad drugiej osoby (np. rozrzutności) – cokolwiek wydaje, wydaje własne. Wadą – pewne skomplikowanie, choć mniejsze niż w modelu „każdy osobno”.
Warto dodać, że w małżeństwie samo osobne konto nie zmienia jego statusu prawnego – nawet jeśli formalnie właścicielem konta jest Marek, a nie jego żona Marzena, to i tak zgromadzone na nim środki stanowią majątek wspólny (jeśli zostały zgromadzone podczas trwania małżeństwa) i Marzena ma do nich takie samo prawo jak Marek.
Zjawisko przemocy ekonomicznej
Mówiąc o finansach w związku, warto napisać kilka słów o zjawisku przemocy ekonomicznej. Jest to bowiem ta forma przemocy, która nie jest notowana przez prawo na równi z przemocą fizyczną, a potrafi być bardziej dokuczliwa. Choć brak tutaj twardych danych, wydaje się, że właśnie ta forma przemocy w dużym stopniu dotyka mężczyzn – choć nie zawsze oni sami sobie to uświadamiają, uważając taki stan jako „normalny”.
Przemoc ekonomiczna w związku ma kilka oblicz, wymieńmy najważniejsze:
- Odbieranie wszystkich zarobionych przez partnera środków przez drugiego partnera i skąpe „wydzialanie” na jego, nawet uzasadnione, potrzeby
- Brak przejrzystości w gospodarowaniu finansami rodziny – jeśli robi to jedna z osób
- Przeciwieństwo, czyli totalny brak zaufania, nadmierna kontrola, kwestionowanie każdego wydatku
- Traktowanie środków odrębnych partnera (np. pozyskanych ze spadku po zmarłych rodzicach) jako wspólnych, bez jego zgody
- Znacząca asymetria w wykorzystywaniu środków przez parę (np. ona nie ma na podstawowe potrzeby, bo on ma drogie hobby; ona opływa w luksusy, a on nie ma na nowe buty, itd.)
- Zmuszanie jednego z partnerów do pracy ponad siły w sytuacji, gdy jego dochody są istotnie mniejsze – taka decyzja oczywiście może mieć miejsce („ja zarabiam, ty dbasz o dom i dzieci”), ale za wiedzą i zgodą obojga
- Brak dbałości o zabezpieczenie bytu drugiego z partnerów w sytuacji, gdy bez własnej winy cierpi niedostatek
Przemoc ekonomiczna nie ma płci; mogą się jej dopuszczać zarówno mężczyźni wobec kobiet, jak i kobiety wobec mężczyzn.
Vectorportal.com, źródło tutaj
Co polecamy
Na pewno nie polecamy któregokolwiek z modeli bardziej niż innego – opisaliśmy je, aby przedstawić ich wady i zalety, ale każdy we własnym związku musi zdecydować, co jest dla niego dobre. Polecamy natomiast otwarte i konstruktywne podejście do finansów w związku:
- Otwarcie rozmawiajcie o pieniądzach – nie musicie od razu spowiadać się z każdej złotówki, ale ustalcie zasady, jakie obowiązują w waszym związku.
- Zadbajcie przede wszystkim o wspólne potrzeby, a zwłaszcza potrzeby dzieci.
- Nie zaciągajcie żadnych, nawet niewielkich zobowiązań, bez zgody drugiego partnera – nawet mały dług może z czasem przekształcić się w całkiem duży.
- Tyle kontroli, ile zaufania – jeśli drugie z partnerów otacza swoje finanse tajemnicą, musicie kontrolować własne i wspólne finanse; jeśli druga osoba zapewnia wam przejrzystość i traktowanie fair, nie ma powodu, aby kontrola była więcej niż sporadyczna.
- Planujcie z wyprzedzeniem duże inwestycje – np. mieszkanie i kredyt hipoteczny.
- Dbajcie, aby nawet w sytuacji asymetrii dochodów (np. okres urlopu wychowawczego matki albo bezrobocie ojca) druga osoba czuła, że ma w partnerze wsparcie i może sobie też pozwolić na drobne przyjemności.
- Korzystajcie z finansów, tak aby budowało to wasz związek – np. poprzez wspólne wyjazdy, wyjścia do restauracji, robienie sobie prezentów.
W końcu pieniądze są tylko środkiem, a celem jest wasze szczęście – indywidualnie i w związku.
A wy, jaki macie model w swoim związku? Jaki uważacie za najlepszy? Napiszcie w komentarzu!