W stronę wewnętrznej spójności

Radzenie sobie z gniewem wymaga samoświadomości, a nad tym trzeba pracować – m.in. przez zrozumienie i świadome zagospodarowanie schematów, w których zostaliśmy wychowani – m.in. dotyczących atrybutów i zachowań stereotypowo męskich. Radzenie sobie z własnymi emocjami to oznaka dojrzałości; pomóc może w tym wspólnota. Fragment książki pod redakcją Joanny Flis „Co ze mną nie tak?” wydawnictwo Znak, 2023; rozdział autorstwa Jakuba Rubaja.

Przekazy o męskości

Przez ostatnie lata pracy warsztatowej z męskimi grupami pracowaliśmy z emocjami, bliskością, komunikacją, badaliśmy stereotypy i przekazy na temat tego, jacy mamy być jako mężczyźni. Postrzeganie współczesnej męskości to szeroki i wieloaspektowy temat. Przyjrzyjmy się ogólnym przekonaniom, narracjom i zjawiskom związanym z męskością. Męskość wiąże się z wysokimi oczekiwaniami, presją sukcesu, zaradności, wiedzą, autorytetem, sukcesem finansowym, demonstracją siły, heroizmem, kontrolą, byciem zajętym… i długo mógłbym jeszcze wymieniać. Męski mężczyzna jest percepowany jako „samotny wilk”, „wojownik”, „macho”, który jest twardy, nie okazuje słabości i emocji. Mężczyzna daje radę, jeśli trzeba, to zaciska zęby i wytrzymuje trudy. Ma być cierpliwy, bezpieczny, ma być opoką. Zaspokaja potrzeby finansowe. Ma od siebie dużo wymagać. Ma wiedzieć, co jest słuszne, co trzeba zrobić, jaki ma być, i ma się nie wahać. Zdecydowanie ma być produktywny i przydatny, nie może być smutny. A co najważniejsze – nie powinien się bać. Jeżeli mężczyzna się boi, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że będzie postrzegany jako niemęski, nieproduktywny i przegrany. 

Wielu mężczyzn zderza się z przekazami i oczekiwaniami tego, jacy „mają być”. Co jest męskie, co niemęskie. W czasach, gdy zwraca się wielką uwagę na stanowisko, sukces finansowy, atrakcyjny wygląd, można utwierdzić się w błędnym przekonaniu, że to atrybuty określają to, kim jesteśmy i ile jesteśmy warci. Wielu mężczyzn postrzega siebie w taki właśnie sposób. Ich wartość i męskość miałyby wynikać z tego, jakie pozory sukcesu stworzą. Produktywność, skuteczność, zadaniowość, definiowane poprzez działanie i zewnętrzne atrybuty – a nie poprzez fakt, że po prostu jesteśmy sobą. Nie ma nic złego w odnoszeniu sukcesów i rozwoju. Łatwo natomiast wpaść w pułapkę niekończącej się presji dążenia do bycia jeszcze lepszą wersją siebie. Tak jakby to, kim jesteśmy, było w jakiś sposób niewystarczające i wybrakowane – „ja” to za mało. Ten deficyt i związana z nim wewnętrzna presja łączą się z poczuciem własnej wartości. 

Oswoiliśmy się z wizerunkiem bycia zajętym, wysokimi oczekiwaniami wobec zarobków i sukcesu, ale wciąż rzadko przyglądamy się rzeczywistym motywacjom, które za nimi stoją, i kosztom, jakie realnie ponosimy. Funkcjonowanie w świecie, gdzie poprzeczka jest zawieszona tak wysoko, generuje ogromną presję. Znamy ją, ale rzadko mówimy o niej otwarcie. 

Wspomniany wcześniej „macho” roztacza aurę kontroli, jego problemy i życie wewnętrzne to tematy tabu, których się nie porusza, może poza jednostkowymi sytuacjami przy alkoholu z najlepszym kolegą. Wielu mężczyzn tkwi właśnie w takim przekonaniu. Niektórzy czują wewnętrznie, że alkohol i milczenie ostatecznie nie rozwiązują ich problemów. Często nie dopuszczają jednak do siebie myśli, że mogliby coś z tym zrobić. A nawet jeżeli dopuszczają, to próbują sami udźwignąć wszystko, z czym się mierzą. 

A tymczasem rzeczywistość w Polsce jest taka, że brakuje wspierającej męskiej wspólnoty. Mężczyźni częściej wybierają izolację i separację aniżeli rozmowę o trudnych emocjach, dylematach czy problemach. Bardzo rzadko sięgają po pomoc profesjonalisty lub wsparcie znajomych. W naszej kulturze mężczyźni są socjalizowani do tego, by tłumić emocje oraz bagatelizować swoje problemy zdrowotne i psychiczne. 

Taki stan rzeczy prowadzi do tragicznych konsekwencji. Według danych Komendy Głównej Policji (2021) mężczyźni w Polsce popełniają samobójstwo sześć razy częściej niż kobiety. Czy nadal możemy pozwolić sobie na unikanie tego tematu?

W pierwszej części tekstu chciałbym podzielić się refleksjami na temat gniewu, wstydu i poczucia własnej wartości, które to zagadnienia bardzo często pojawiają się w pracy z mężczyznami. W dalszej części natomiast chcę wspomnieć o możliwych rozwiązaniach i wskazówkach. 

Gniew i konfrontacja jakie znamy

Agresywność najczęściej kojarzy nam się negatywnie, stanowi ona jednak część naszego podstawowego zestawu reakcji, jest naturalna i potrzebna do życia. Na przykład płacz i złość noworodka związane z dostępem do piersi matki są jego naturalnym popędem agresywnym. 

Temat agresywności – nie tylko w męskim wydaniu – wiąże się z dużym napięciem. Chciałbym przyjrzeć się sytuacjom, z którymi stykamy się na co dzień, i zaproponować kilka rozwiązań, dla poszerzenia perspektywy. 

W naszej kulturze funkcjonują głównie przykłady przemocowego, nieodpowiedzialnego gniewu. Mamy w dodatku kino zemsty, kino zbrodni, rekinów biznesu, seksownych bad boyów, „sprawiedliwych” herosów robiących demolkę.

Podczas pracy warsztatowej z męskim gniewem zauważyłem, że my, mężczyźni, najczęściej odnosimy się do gniewu dwojako – umieściłbym te reakcje na przeciwległych biegunach. Zastosuję tu pewne uogólnienia i być może osoby różnych płci odnajdą siebie po obu stronach. 

Społecznie znamy głównie przejawy impulsywnego i wybuchowego, destrukcyjnego gniewu, w którym zawierają się nieodpowiedzialne wybuchy, demonstracja siły, pozbawione kontroli „katharsis”. Mamy też przekaz, że mężczyzna jest twardy, szorstki – ma być wojownikiem, samotnym wilkiem. Dobrze ilustruje to znane powiedzenie: „Prawdziwy mężczyzna nie je miodu, prawdziwy mężczyzna żuje pszczoły”. Okazywanie emocji przez mężczyzn to temat mało oswojony w naszym społeczeństwie. Gniew jest w ich przypadku jedną z nielicznych emocji akceptowanych społecznie.

Z jednej strony jesteśmy socjalizowani do tego, aby tłumić i bagatelizować nasze emocje, z drugiej zaś w przekazach na temat męskości widzimy zwykle gniewnego twardziela, który nie przebiera w środkach.

Gniew w tym ujęciu jest najczęściej postrzegany negatywnie. Kojarzy się z niepomieszczonym impulsem lub agresywnym wybuchem, za który najczęściej nie chcemy wziąć odpowiedzialności. Często nie różni się to od wybuchów złości, jakie prezentują dzieci lub nastolatkowie – pozbawionych kontroli i ślepych na konsekwencje. Brak kontroli i zważania na to, co robimy, zazwyczaj zamienia się w przemoc, która zwykle powoduje jej spiralę. Opisywany tu gniew przybiera najczęściej formę wykorzystania lub demonstracji siły, aby coś wygrać, zachować kontrolę, „załatwić sprawę”, pokonując kogoś w taki lub inny sposób. Nierzadko sprawca przemocy (niezależnie od płci) widzi wtedy siebie jako ofiarę, która jest słusznie rozgniewana i tylko wymierza sprawiedliwość. 

Ten nieokiełznany gniew może ranić i bezpowrotnie niszczyć. Załóżmy, że w przypływie wściekłości podczas kłótni rozbijemy filiżankę o ścianę. Nawet jeśli po chwili zreflektujemy się, będzie nam przykro i skleimy naczynie, to filiżanka nie będzie już taka sama. Podobnie skutki gniewu odbijają się na relacjach. Nieodpowiedzialny gniew potrafi być siłą, która niszczy, krzywdzi i pozostawia ślady. 

Wielkość zakrywa słabość i pustkę

Znamy męskie postawy, które demonstrują władczość i autorytet. Gniewu nadużywamy dla poczucia władzy i kontroli, ale też do przykrycia nim wstydu, bezsilności, strachu. Mamy odmienne poglądy, więc się kłócimy, złościmy, toczymy potyczki, czy to w internetowych komentarzach, czy też w kolejce w markecie. Zakładamy „zbroję”: niedostępny, sztywny i nierzadko odstraszający pancerz. Demonstracja postaw dominujących, władczego wizerunku, „nadmuchanej” pewności siebie często jest pozorna i uszyta na miarę wysokich oczekiwań naszych czasów, perfekcjonizmu i pędu za sukcesem. Temat ten jest bardzo powszechny i ma swoje korzenie w zranieniu narcystycznym, a zatem w poczuciu własnej wartości. Taka dumna postawa nierzadko ma przysłonić naszą realną pustkę, bezradność, smutek, niewiedzę, poczucie bylejakości. Pod tym wszystkim bardzo często leży również wstyd i lęk przed odrzuceniem, a brak kontaktu z tymi emocjami i ich izolacja może powodować dużą potrzebę kontroli. W dalszej części tekstu opisuję, co możemy z tym zrobić. 

Codzienność stwarza różne sytuacje, którym nierzadko towarzyszy na przykład stres, co w naturalny sposób prowadzi do nagromadzenia emocji. Nie znikną, nawet jeżeli nie chcemy ich czuć. Nasze ciało nadal je przeżywa – niezależnie od standardów kulturowych w jakich się znajdujemy. Możemy „znieczulić” je jakąś substancją albo zachowaniem, ale one wciąż tam są i oddziałują na nas, najczęściej w sposób nieświadomy. 

Autor z uczestnikami wyprawy do lasu. Fot: archiwum prywatne.

Druga strona medalu

Drugi biegun relacji z gniewem to jego wyparcie, unikanie konfrontacji, uległość, wytrzymywanie, oddawanie decyzyjności i naginanie własnej autonomii. Większość z nas była w taki sposób socjalizowana przez rodziców, nauczycieli – by być grzecznym, spokojnym, cichym, podporządkowanym i nie sprawiać problemów. Uległość jest bardziej bezpieczna niż bunt, poza tym też w pewien sposób bardziej opłacalna, w końcu pokorne cielę dwie matki ssie.

Do pewnego stopnia opisuję tutaj zjawisko, które całkiem nieźle już znamy, czyli tak zwaną kulturę grzecznych chłopców i dziewczynek. Z drugiej jednak strony w „męskim kawałku” często pojawia się coś jeszcze, o czym nie mówi się już tak powszechnie. Mowa o zbiorowym poczuciu winy mężczyzn za to, że są mężczyznami, w myśl przekonania, że „to mężczyzna jest sprawcą”, a chłopcy są „niegrzeczni”.

Na fali narracji w przekazach feministycznych na temat toksycznej męskości i patriarchatu, nierzadko z braku innych wzorców, kastrujemy się z męskiej spontanicznej mocy, odrębności, autonomii, seksualności. 

Czasem robimy to sami, a czasem wynika to z kastrującego przekazu, jaki dostajemy przeważnie od kobiet. Wielu mężczyzn solidaryzuje się z kobietami, tak jak kiedyś solidaryzowało się z własnymi matkami wobec nieobecnych, przemocowych ojców. Nie dostali dorosłego, wspierającego, spójnego przekazu od ojca, skąd więc mają wiedzieć, z czym się wiąże bycie mężczyzną? „Skoro tak ma wyglądać męskość, to ja dziękuję”. „Nie chcę być dominującym, napalonym macho, twardzielem, samcem alfa”. Współcześnie coraz częściej chcemy być bardziej empatyczni, czuli, emocjonalni, dostępni, wspierający. Jednocześnie często towarzyszy temu strach przed własną mocą, konfrontacyjnością, spontanicznością, temperamentem seksualnym – bo będę „zły” i „nieadekwatny” – jak ci toksyczni mężczyźni… albo jak własny ojciec. Wielu mężczyzn tłumi wobec tego własną agresywność i naturalną spontaniczność. 

Mogłoby się wydawać, że decyzja, aby nie konfrontować innych z naszymi emocjami i cierpieć w milczeniu, jest wyższa moralnie lub duchowo. Przekonanie, że szeroko rozumiane cierpienie uszlachetnia, to dość znana postawa w naszej polskiej kulturze. Czasami również wiąże się to z poczuciem, że jeżeli cierpię, to czyni mnie to moralnie wyższym i lepszym. Może być to także przejaw „rany narcystycznej”, która w ochronie przed pustką i zwyczajnością „wynosi” nas do nieprzeciętności i „lepszości”. Wiąże się to jednak z ogromnymi emocjonalnymi kosztami, dla nas i dla otoczenia. 

Tabu

Problemy dotykające mężczyzn to temat tabu. Mężczyznom nie wypada mówić, że doświadczają przemocy psychicznej lub fizycznej. „Co to za mężczyzna, którego kobieta leje albo nad którym znęca się psychicznie”. Często zdarza się, że instytucje nie traktują takiej przemocy poważnie. „Przecież to mężczyzna jest silniejszy i powinien sobie poradzić”.

W dobie przekazów na temat męskości, o których wspominałem, mamy tendencję do postrzegania mężczyzn jako takich, którzy zawsze dadzą sobie radę, a o ich problemach się nie mówi. Tymczasem niezaopiekowany gniew i potrzeby nie znikają. Złość przybiera formę pośrednią, bierno-agresywną, wyrażaną poprzez sarkazm, ironię, gorycz, złośliwe żarty.

Wyparty gniew często przykrywamy smutkiem, co może prowadzić do stanów depresyjnych lub na przykład uzależnień.

Gniew niewyrażony to bardzo duże obciążenie dla naszego ciała i psychiki. Z kolei niezaspokojone potrzeby, których nie umiemy albo które boimy się nazwać, zaspokajamy nie jawnie i nie wprost. Na przykład poprzez nieświadomą manipulację – mówiąc albo robiąc coś w taki sposób, żeby dostać to, czego potrzebujemy. 

Mało jest w naszej kulturze przykładów dojrzałego, konstruktywnego gniewu, który pomaga ochronić, zadbać, powiedzieć konkretnie „nie chcę!” albo „chcę!”, „potrzebuję!”. Dojrzały gniew nie musi przybierać mocnej, „wysokoprocentowej” formy i być poza naszą kontrolą. Wiele osób obawia się gniewu właśnie ze względu na jego ciemną, destrukcyjną i niedojrzałą wersję.

W stronę wspólnoty

Brakuje w naszym świecie przykładów na to, w jaki sposób pogodzić dwie części w mężczyznach, silną i miękką. Te dwa aspekty potrzebują integracji i spójności. Trudno jednak o spójność, jeśli my sami nie przyjmiemy siebie w całości. 

Mamy jedno i drugie. Wiele razy byłem świadkiem, jak uczestnicy męskich grup po kilku dniach warsztatów i procesu grupowego stwierdzali: „Myślałem, że tylko ja tak mam. To niesamowite wiedzieć, że wy wszyscy też jesteście wrażliwi i czujecie tak samo”. Wiele razy widziałem też radość i łzy u osób, które odzyskiwały dostęp do własnego gniewu, odkrywając przy tym, że ta pierwotna energia, którą czują w ciele, wcale nie musi nikogo ranić, a zamiast tego może im dobrze służyć. 

Jednocześnie wszyscy mężczyźni, z którymi pracowałem, znają grozę okazania słabości, strachu albo smutku w szkole podstawowej. Dla większości było to jedno z najbardziej poniżających doświadczeń, któremu wielokrotnie towarzyszyła dalsza przemoc, wyśmiewanie lub prześladowanie.

Lęk i wstyd przed odsłonięciem naszej miękkiej strony i zranieniem jest w nas głęboko zakorzeniony. Nauczyliśmy się „nie pokazywać” i „nie potrzebować”.

A jednak potrzebujemy wspólnoty, zrozumienia, odzwierciedlenia, docenienia, wsparcia, skonfrontowania, bycia trzymanym pewnie i bezpiecznie. Z jednej strony jako ludzie w naturalny sposób potrzebujemy relacji i bliskości. Z drugiej jednak – męska wspólnota, wymiana doświadczeń i towarzysząca grupie intymność stwarzają wyjątkowe możliwości. Jak pisał Robert Bly w swojej książce Żelazny Jan, „chłopiec rodzi się z kobiety, mężczyzna rodzi się z innych mężczyzn”. Mimo że większość z nas dostała wybrakowany zestaw męskich wzorców lub nie dostała go wcale, męski świat ewoluuje. 

Tak potrzebna kultura męskich wspólnot, kręgów i warsztatów pracy z emocjami jest w Polsce od kilku lat coraz bardziej popularna.

Dorosły gniew i poczucie własnej wartości

Dostęp do dorosłego gniewu. Podejmowanie działania pomimo strachu – a zatem z odwagą do obronienia siebie lub kogoś. Gotowość do tego, żeby za pomocą gniewu utrzymać własną integralność, bezpieczne granice, wartości i z pomocą tej energii sięgać po swoje potrzeby. Konstruktywna złość i idąca za nią klarowność paradoksalnie zwiększa nasze poczucie bezpieczeństwa.

Dorosły gniew pozwala na to, by mówić od razu, jeśli nie mamy na coś zgody lub chcemy wybrać inaczej. Nie musimy go tłamsić ani zatrzymywać w sobie, bo często prowadzi to do jego późniejszego wybuchu w niekontrolowanej formie. Jeśli korzystamy z niego świadomie i w sposób konstruktywny, to za jego pomocą mówimy z poziomu „ja” i nazywamy zachowania, a nie oceniamy ludzi. 

Z dostępem do złości i osadzeniem poczucia własnej wartości w sobie niejako budujemy się od środka. Nie musimy spełniać kulturowych oczekiwań, aby być wystarczająco dobrym. Jeśli przesuniemy poczucie wartości z zewnętrznych atrybutów, których oczekuje się od nas kulturowo – do miejsca wewnątrz nas, w którym jesteśmy ludźmi, to zrozumiemy, że sam fakt naszego człowieczeństwa i odczuwania jest adekwatny i wystarczający. Nie musimy udowadniać, że jesteśmy lepsi, bardziej wytrwali, heroiczni i że zawsze damy radę. W tym stanie „podłączenia” i wewnętrznej spójności łatwiej jest postępować w zgodzie ze swoją naturą. Nie oznacza to zaprzestania rozwoju, ale zmianę wewnętrznej podbudowy, która zmienia motywację. W pewien sposób ściąga to presję, aby stawać się ciągle najlepszą wersją siebie, wynikającą z poczucia, że to, kim jesteśmy, to wciąż za mało, wciąż niewystarczająco i że wciąż musimy dawać z siebie jeszcze więcej.

Dzięki dostępowi do dorosłego gniewu można ściągnąć zbroję, rozluźnić się, poczuć bezpiecznie. Dzięki większemu poczuciu bezpieczeństwa i integralności można skontaktować się z sercem, intuicją, czułością, smutkiem, zranieniami i strachem. A dzięki kontaktowi ze swoją miękką, czującą, ucieleśnioną stroną – dostrzec szersze spektrum bycia mężczyzną i człowiekiem.

Wskazówki do pracy w stronę wewnętrznej spójności

Praca nad tymi obszarami odbywa się w sposób stopniowy i małymi kroczkami. Psychoterapia umożliwia poszerzenie świadomości i wykonanie pracy, której nie jesteśmy w stanie zrobić sami, na najgłębszym poziomie. Uzupełnienie mogą stanowić warsztaty pracy z ciałem, warsztaty wyrażania gniewu i pracy z emocjami.

  1. Granice i sięganie – dostęp do agresywności, która nie jest o ranieniu, przemocy i utracie kontroli. Początek stanowi zlokalizowanie w swoim życiu nieodpowiedzialnej złości i wzięcie za nią odpowiedzialności. Odpowiedzialność może kojarzyć się z trudem i ciężarem, jednocześnie daje ona realną sprawczość. Z tego miejsca można być asertywnym, stawiać granice, świadomie i bez przekraczania innych osób sięgać po to, czego się chce. Różnica polega na rozpoznaniu i rozgraniczeniu nieodpowiedzialnego, wybuchowego gniewu z poziomu dziecka lub nastolatka i przejściu do konstruktywnego gniewu dorosłego, który korzysta z tej energii jako formy własnej sprawczości, aby chronić siebie lub innych albo na przykład dokonać świadomego wyboru. W tym miejscu mając dostęp do dorosłego gniewu, możemy opuścić schemat wykorzystywania gniewu jako formy kontroli, władzy lub przykrywania nim wstydu, bezradności i lęku. Dorosły gniew umożliwia podjęcie konfrontacji w świadomy i odpowiedzialny sposób, bez wysokich emocji i utraty kontroli nad sobą. To pomaga zbliżyć się w relacji, klarownie ponazywać to, co ma miejsce, oczyścić atmosferę, znaleźć rozwiązania, pokazać się w swojej szczerości i zrozumieć drugą stronę. 

    Środkiem byłoby odzyskanie dostępu do własnej energii gniewu, odzyskanie autorytetu, decyzyjności, kontaktu z tym, co w nas podstawowe i pierwotne. Jednocześnie jednak w procesie socjalizacji zostaliśmy nauczeni, że aby „przetrwać”, trzeba albo zdominować, albo ulegać. Nauczyliśmy się więc oddawać naszą decyzyjność rodzicom, nauczycielom lub innym autorytetom. Większość z nas nie mogła się złościć, stawiać granic, byliśmy przekraczani, pomijani, podporządkowywani, zmuszani do posłuszeństwa. Zazwyczaj towarzyszy temu poważny lęk, bo w takich sytuacjach od wczesnego dzieciństwa wybieramy lojalność wobec rodziców kosztem lojalności wobec nas samych i naszych uczuć. W takiej sytuacji odzyskanie własnej integralności i dostępu do gniewu wymagałoby zakwestionowania znanego nam porządku. Często towarzyszą też temu inne emocje, choćby smutek wynikający z kontaktu ze zranieniem, którego doznaliśmy.

    Pracę tę wykonuje się na psychoterapii, różnych formach warsztatów, na przykład warsztacie wyrażania gniewu. 
  2. Nie musisz się wstydzić tego, że nie wiesz, nie umiesz, nie stać cię na coś, coś cię przerasta, nie wiesz, co robić, jesteś bezradny.
  3. Poszerzaj swoją „mapę męskości”, sięgaj po wsparcie innych mężczyzn, odkrywaj, czym jeszcze jest twoje bycie człowiekiem – badaj i szukaj własnych wzorców bycia mężczyzną. Buduj siebie od środka. Nie musisz nic nikomu udowadniać. Postępuj zgodnie ze swoją naturą. Słuchaj głosu intuicji i emocji w twoim ciele. Jest tam bardzo duża mądrość wobec tego, co twoje i w zgodzie z tobą. Nie daj się przekonać światu, że masz być taki, jak oczekiwałyby od ciebie krzywdzące przekazy. 
  4. Możesz być odsłonięty i podatny na zranienie w kontakcie z innymi. Bliskość z drugim człowiekiem to nie kontrola i dominacja. Bliskość to gotowość do ściągnięcia maski wiedzącego, dzielnego, zaradnego, silnego, władczego i pokazania się także w swojej bezradności, autentyczności i całym spektrum tego, kim jesteś. Tu odkrywają się nowe lądy, możliwości i głębia w relacjach. Okazuje się, że można po prostu być, przyjmując siebie, i odkrywać, że są ludzie, którzy cenią lub kochają cię właśnie takiego. Nie lepszego niż ty sam. W tym zawiera się też leczenie wspomnianej wcześniej rany narcystycznej, której towarzyszy zwykle wielki wstyd. Odsłanianie w relacjach naszego wstydu, lęku przed odrzuceniem i rozmowa o nich sprawia, że z czasem one się normalizują i tracą na sile. Jest to głębokie zranienie, które występuje w różnym stopniu i do pracy z nim zdecydowanie należałoby skorzystać z psychoterapii. Natomiast to, co możemy zrobić sami, to funkcjonować w relacjach w pełniejszy sposób. Przyjmować w sobie i pokazywać nie tylko naszą atrakcyjną stronę, ale także tę zranioną, pomieszaną, bezradną, której się wstydzimy lub którą boimy się pokazać. Może być to trudne i jednocześnie o tym jest bliskość. 
  5. Twoja męskość i odwaga do bycia szczerym jest potrzebna innym – mężczyznom, kobietom i dzieciom.
  6. Nie uleczysz swojej rany poczucia własnej wartości pieniędzmi, osiągnięciami, siłą fizyczną czy władzą. To, co najpierw powinieneś zbudować, to ty sam, od środka. A jedna z najważniejszych lekcji to przyjęcie siebie takiego, jakim jesteś, jako wystarczająco dobrego. To dobra wiadomość, bo oznacza, że nie musisz pędzić. Nie musisz siebie przekraczać i traktować się przedmiotowo. To nasza kultura nauczyła nas takiego myślenia. Nie musisz wytrzymywać i brać na siebie jeszcze więcej, tak jakby to, kim jesteś, wciąż było nie dość dobre.
  7. W życiowym pędzie często „zamrażamy się” i tracimy kontakt z ciałem. Używamy siebie, robimy coś „na sobie”. Poszukaj możliwości, żeby skontaktować się z czującym sobą w ciele i zbudować przyjacielską, wspierającą relację. Poczucie samego siebie to źródło oparcia i przeciwwaga dla lęku. 
  8. Możesz się bać i o tym mówić.
  9. Jeśli nie jesteś sobą w sile i nie jesteś autentyczny (także z tym, co cię złości) – świat na tym traci.

Autor o sobie

Jestem mężczyzną, ojcem, trenerem, człowiekiem. Uczestniczę w szkoleniu psychoterapeutycznym w Analizie Bioenergetycznej (psychoterapia przez ciało – met. Aleksandra Lowena). Ukończyłem Program Pomocy Psychologicznej w nurcie terapii Gestalt. Jestem współtwórcą i trenerem pierwszych w Polsce warsztatów dla mężczyzn, odbywających się w lesie Męskich Wypraw do Lasu. W 2023 roku napisałem rozdział pt: „W Stronę Wewnętrznej Spójności” w książce „Co ze mną nie tak” – Joanny Flis. Stworzyłem koncepcję, koordynowałem i współprowadziłem projekt „Zajawka Na Życie”, skierowany do młodzieży 15-18 lat. Szkoliłem się też w tradycji Possibility Management – system psychologiczno-rozwojowy, który opiera się na głębokiej świadomości uczuć, mechanizmów obronnych, doświadczaniu, autentyczności i odpowiedzialności – współczesny zbiór inicjacji ku dorosłości. Dawniej dużo podróżowałem, pisałem i fotografowałem. Skończyłem łódzką szkołę filmową. Zawsze ciekawił mnie człowiek i meandry ludzkiej natury. Odwiedziłem 50 krajów na 5 kontynentach. Wielokrotnie wracałem do Peru. Fascynują mnie kultury natywne: ich pierwotna mądrość i integralne drogi uzdrawiania płynące z natury. W kontakcie z ciałem i naturą od zawsze czuję szczególny potencjał i głębię. 

Od sześciu lat prowadziłem i współprowadziłem ponad 900 godzin warsztatów z mężczyznami z wykorzystaniem pracy z ciałem, emocjami i narzędzi procesu grupowego. Integruje wiedzę i narzędzia zdobyte na szkoleniu w metodzie Lowen’a, Gestalt, warsztatach, treningach interpersonalnych, szkoleniach terapeutycznych i kursie nauczycielskim Hatha Jogi w Indiach.

Tworzę przestrzenie w których mężczyźni mogą poszerzać perspektywę. odkrywać kim są, doświadczać siebie i sprawdzać jak jeszcze mogą funkcjonować w swoim człowieczeństwie, prawdzie, autentyczności – wykraczających poza kanony i przekazy, które znamy z naszej kultury.

Jakub Rubaj, fot. Archiwum Prywatne

Pomóż zmienić świat na lepsze

Przyłącz się
Stowarzyszenie na rzecz Chłopców i Mężczyzn
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.