„Chłopaki do medycznych!” – odpowiedź na głosy polemiczne

Na stronach Fundacji „Perspektywy” oraz na profilu FB fundacji „Polki w medycynie” pojawiła się krytyka naszego raportu. Bardzo dziękujemy za merytoryczną część tej krytyki i poniżej odnosimy się do argumentów, które tam padły:

„W Polsce kobiety były wykluczane z edukacji, w tym medycznej, przez wiele lat”

To prawda. Otwarcie edukacji na kobiety i kobiet na robienie karier w edukacji i szkolnictwie wyższym to jedna z najważniejszych zdobyczy XX wieku. Na co dzień zresztą mamy kontakt w wieloma wspaniałymi kobietami, które zrobiły dzięki temu kariery i mają wielkie osiągnięcia. Bardzo dobrze że tak się stalo.

Nie ma jednocześnie powodu, aby nie dostrzegać problemu przechyłu w drugą stronę – ani też dawne krzywdy kobiet nie uzasadniają zamykania oczu na dzisiejsze problemy mężczyzn.

„Nie ma powodu, aby wprowadzać parytety albo punkty za płeć”

Nie uważamy, że byłoby to celowe ani racjonalne; punkty za płeć zostały zresztą uznane za niezgodne z Konstytucją jeszcze w latach 80-tych.

Co ciekawe, parytety wracają dziś – ale wyłącznie w tych obszarach, gdzie kobiet jest mniej (np. rady nadzorcze i zarządy spółek).

„Nie mamy problemu braku dostępu mężczyzn do zawodów medycznych, mamy natomiast problem dostępu kobiet do wyższych stanowisk (profesorskich, ordynatorskich, kierowniczych) na uczelniach medycznych”

Mamy oba te problemy. Jeden nie wyklucza drugiego i jeden i drugi negatywnie oddziałuje na środowisko nauki, pracy oraz marnowanie talentów kobiet i mężczyzn, które mogłyby zasilić zawody medyczne. O ile jednak drugi dotyczy stosunkowo wąskiej grupy (kilkaset osób w skali kraju) i jest podejmowany przez polityki i zespoły ds. równości, o tyle drugi dotyczy bardzo szerokiej grupy (kilkadziesiąt tysięcy osób w skali kraju) i do publikacji naszego raportu nikt się nim nie zajmował.

„To wiedza i wyniki w nauce powinny przesądzać, kto dostaje się na studia medyczne. Nikomu nie stwarzamy barier”

Oczywiście, że tak! Nie wyklucza to jednak stosowania pozytywnych akcji promocyjnych skierowanych do jednej, niedoreprezentowanej płci. Tak jak akcja „Dziewczyny na Politechniki” zachęciła kobiety do aplikowania na studia techniczne (i politechniki – do prowadzenia aktywnych działań na rzecz ich zachęcenia), tak samo można sobie wyobrazić akcje promocyjne kierowane do mężczyzn – którzy są niedoreprezentowani w zawodach medycznych.

O ile widzimy z (częściowych) analiz zdawalności, nie ma problemu niedostatecznej zdawalności mężczyzn – a, jak przytaczają Perspektywy, zdawalność matur z biologii i chemii jest lepsza. Podobne zjawisko obserwujemy na politechnikach – kobiet jest mniej, ale są generalnie lepsze. Problem polega więc na zachęceniu chłopców i ich rodziców do inwestowania wysiłku w edukację, otworzenie im perspektywy na medycynę i kierunki medyczne jako przepustki do ciekawego życia i realizacji swoich pasji. Dokładnie tak, jak robią to wspomniane politechniki – co piszemy w raporcie.

„Gender balance ponad wszystko nie ma sensu”

Cóż, trochę dziwne stwierdzenie ze strony fundacji, która wypłynęła na programie wspierającym zachęcanie dziewczyn na politechniki i organizuje genderową konferencję „Women in Tech” (której zresztą byliśmy gośćmi).

Ale zasadniczo zgadzamy się. Oczywiście że nie chodzi o to, aby utrzymywać gender balance ponad wszystko. Chodzi o to, aby bystre chłopaki, którzy dotąd w ogóle nie rozważali kierunków medycznych, tylko szli tam, gdzie kierowały ich stereotypy społeczne, oczekiwania dorosłych oraz szkoła (często: poniżej ich możliwości oraz aspiracji). I aby nie tylko czekać, aż sami przyjdą (bo często nie przyjdą) tylko do nich aktywnie wyjść i znaleźć tam, gdzie oni są i przemówić do nich językiem jaki zrozumieją, mówiąc o tym – co jest dla nich ważne. I jest sytuacja win-win-win: dla nich, dla medycyny jako dziedziny – oraz dla całego społeczeństwa. Dokładnie tak jak samo jest z dostępem do studiów STEM oraz wyższych stanowisk kierowniczych.

„Dziewczęta i kobiety po prostu lepiej się uczą”

Cóż, argument ten słyszeliśmy 20 lat temu od kadry akademickiej w dziedzinach ścisłych i technicznych, kiedy uzasadniała swoje lekceważenie dla braku kobiet na politechnikach i kierunkach STEM. Od tego czasu zrozumieliśmy jednak, że to nie jest takie proste – że w grę wchodzą stereotypy, „szklane sufity”, formowanie przez środowisko. Udało się te wszystkie zjawiska przezwyciężyć – do pewnego stopnia przynajmniej.

Notabene, tego samego argumentu można by użyć w przypadku dostępu kobiet do wyższych stanowisk kierowniczych: „Nie awansują, bo się mniej starają”. Ale tutaj uznano, w sposób instytucjonalny, że problemem należy się zająć, powołać strategię, monitorować współczynniki oraz identyfikować i usuwać bariery.

Po prostu można to samo zrobić w dostępem mężczyzn do edukacji medycznej w ogóle – i jest to bardzo zdroworozsądkowe i pożądane działanie.

„Wybór zawodu medycznego powinien wynikać z autentycznej troski o innych i pasji do pomagania”

Wybór zawodu jest kwestią wielu czynników – oczywiście pasji, natomiast również atrakcyjności finansowej, prestiżu społecznego, predyspozycji fizycznych i osobowościowych, tradycji rodzinnych – oraz wielu innych czynników.

Niedoreprezentacja mężczyzn na uczelniach medycznych ma zapewne złożone przyczyny, ale jako główną postrzegamy przede wszystkich wykluczenie chłopców w edukacji podstawowej i średniej, gdzie osiągają gorsze wyniki – oraz środowisko i stereotypy społeczne, które kierują ich w stronę zawodów „stereotypowo męskich” i każą przedkładać bezpośrednie korzyści finansowe szybko (które są możliwe w zawodach technicznych średniego szczebla, np. mechanik) względem odłożonej w czasie korzyści.

Uczelnie mogą tym zjawiskom przeciwdziałać w ograniczonym stopniu, ale nadal mogą. Robią to np. politechniki – a nie uczelnie medyczne.

„Nie jest prawdą, że brak mężczyzn w medycynie powoduje ich gorsze traktowanie w opiece zdrowotnej”

W naszym raporcie powołujemy się na kilka publikacji, które pokazują, że część pacjentek i pacjentów chętniej zwierzy się ze swoich problemów osobie tej samej płci. Owe problemy, jak pisaliśmy w prezentacji, dotyczą najczęściej „tego co w głowie” i „tego co poniżej pasa”. Mężczyzna chętniej opowie się innemu mężczyźnie z problemów psychiatrycznych, problemów w rodzinie, przemocy oraz problemów urologicznych lub gastrologicznych. Brak mężczyzn lub kobiet wśród lekarzy danej specjalności bez wątpienia utrudnia więc dostrzeżenie problemów i odpowiednio wczesną interwencję.

Problem męskiego zdrowia pokazują też ogólne dane na temat zdrowia publicznego – zwłaszcza męskiego. Samobójstw, chorób krążenia, chorób nowotworowych zwłaszcza. Również problemu nadwagi (bezpośrednio związanego z niedoborem mężczyzn na kierunku „Dietetyka”) – który w Polsce, jako jedynym z niewielu krajów UE, w większym stopniu dotyka mężczyzn (w tym chłopców) niż kobiet. Wreszcie – różnica w długości życia, będąca jedną z najwyższych w UE.

Oczywiście brak mężczyzn nie jest jedyną ani zapewne dominującą przyczyną tego stanu rzeczy i aby w pełni zrozumieć jaką ten problem ma skalę i gdzie dokładnie występuje, należałoby wykonać systematyczne badania przyczynowo skutkowe – i tutaj zgadzamy się z Zarządem Sekcji SZiM PTS, cytowanym przez Perspektywy. Nie posiadamy infrastruktury ani możliwości finansowych, aby takie badanie wykonać lub zlecić.

Innymi przyczynami są używki, tryb życia, zaniedbania w profilaktyce – ale bez wątpienia lepsza równowaga płci w środowisku medycznym mogłaby pozwolić zadbać i o to – np. lepszą profilaktykę. W kierunku czego – jako Stowarzyszenie – również działamy. Przytaczana w raporcie historia sukcesu akcji „Mosznowładcy” pokazuje, że akcje profilaktyczne kierowane do mężczyzn udają się znacznie lepiej, jeśli odnoszą się do męskich wartości, wrażliwości i stylu komunikacji – i pochodzą od innych mężczyzn.

„Postulat zamiany wymagania matury rozszerzonej z biologii/chemii na matematykę/fizykę już dziś jest realizowany”

Faktycznie, tak jest, choć nie wszędzie i nie wszędzie z takim samym przelicznikiem punktowym. W kolejnej edycji raportu spróbujemy pokazać, jak to wygląda na poziomie poszczególnych uczelni.

Warto dodać, że nie chodzi też o to, aby wpuszczać więcej osób na pierwszym roku, za to potem odrzucać je – bo nie mają bazy do dalszej nauki. Stąd postulat kursów przygotowawczych i wyrównawczych – np. dla absolwentów techników.

Dodatkowo, pamiętajmy, kierunki medyczne to nie tylko kierunek lekarski. W wielu z nich matematyka/fizyka jest równie wartościowa co biologia/chemia, a być może nawet lepsza (np. elektroradiologia). W przyszłej edycji raportu postaramy się zniuansować i pokazać głębiej, jak ten postulat można zrealizować.

„Nie ma sensu zwiększać interdyscyplinarności, bo nowe kierunki medyczno-mechaniczne albo medyczno-informatyczne i tak zdominują kobiety – tak się już dzieje na politechnikach”

Skala tej dominacji nie jest jednak aż tak duża, jak na uczelniach i – zwłaszcza – wybranych kierunkach medycznych. Proporcje 60-40 czy 65-35, na które powołują się „Perspektywy”, to nadal nie 80-20 jak na UM w Lublinie albo na kierunku Pielęgniarstwo w ogóle.

„Liczne uczelnie już prowadzą działania w celu zachęcenia zdolnej młodzieży”

Świetnie! Bardzo wiele się dowiedzieliśmy z wpisu „Perspektyw”. Postaramy się więcej dowiedzieć w kolejnej edycji raportu opisać je bliżej.

Jednocześnie, o ile nam wiadomo, żadna z uczelni nie prowadzi działań specyficznych wobec mężczyzn. Tymczasem takie działania prowadzone są przez uczelnie techniczne wobec kobiet – podajemy ich przykłady w raporcie. Podajemy również inspiracje jak to zrobić: odwołać się do wartości, które chłopcy cenią wyżej; pójść tam, gdzie oni są (imprezy sportowe, koncerty, świat wirtualny) oraz odwołać się do wzorców i postaci im bliskich, które mogą stanowić dla nich wzór.

„Potrzebujemy dobrych lekarzy, a nie mężczyzn lekarzy”

To zdanie nigdzie nie pada expressis verbis, ale przewija się przez obie krytyki. Zgadzamy się z nim – jednocześnie dostrzegamy, że brak mężczyzn w pewnych specjalnościach ma konsekwencje wtórne.

Po pierwsze, nasz raport dotyczy kierunków medycznych a nie kierunku lekarskiego. Na kierunku lekarskim nie ma, a przynajmniej nie ma wyraźnego, problemu płci. Jest on średnio na uczelniach medycznych.

Po drugie, wskazujemy na bezpośrednie konsekwencje zmian demograficznych. Za chwilę pytanie nie będzie brzmiało „czy mamy dość mężczyzn w zawodach medycznych” ile „czy mamy w ogóle dość kandydatów, aby obsadzić wszystkie kierunki”. Sięgnięcie po kandydatów-mężczyzn może oznaczać być albo nie być dla niektórych katedr, wydziałów i kierunków – zachęcenie mężczyzn jest w interesie uczelni.

Po trzecie, bardziej zrównoważone środowisko pracy to korzyść dla wszystkich. Wskazuje na to właściwie każda strategia równości płci, a takie dokumenty mają wszystkie uczelnie, a także prof. Leszek Domański, którego cytują „Perspektywy”.

Po czwarte – jeśli możliwości i talenty rozkładają się równo pomiędzy kobietami a mężczyznami w populacji, a jakiejś dziedzinie jest znacząco więcej kobiet niż mężczyzn albo odwrotnie, to znaczy że ta dziedzina może tracić pewne talenty, a przyjmować ludzi, którzy nie są aż tak utalentowani. Zachęcenie mężczyzn to więc działanie w interesie samej dziedziny (w tym przypadku: medycyny), oraz środowiska naukowego i edukacyjnego. Wszyscy chcemy pracować z mądrzejszymi, bardziej zaangażowanymi studentami i specjalistami.

„Wasz raport nie ma charakteru naukowego”

Nasz raport jest solidnie oparty zarówno na ilościowych danych z uczelni medycznych, jak i źródłach naukowych – pokazują to liczne przypisy w jego treści. Nie jest natomiast recenzowaną publikacją naukową w periodyku naukowym, podobnie jak żaden z raportów publikowanych przez wspomniane wyżej organizacje. Głównym jego celem jest zarysowanie problemu, zwiększenie świadomości decydentów, że nie prowadząc aktywnych działań zachęcających chłopców i mężczyzn do zawodów medycznych, medycyna traci młode talenty, a młodzi mężczyźni – szansę na rozwinięcie karier w fascynującej dyscyplinie.

Podsumowanie

  • Nie formułujemy tezy o tym, że chłopcy lub mężczyźni są dyskryminowani w uczelniach medycznych. Nie ma takiego sformułowania w naszym raporcie, ale komentatorzy takie tezy formułują – to dzieje się tak bez naszej zachęty i wbrew naszej woli.
  • Dostrzegamy problemy kobiet i wyzwania, z którymi się mierzą. Równość to nie jest gra o sumie zerowej. Nie trzeba nikomu zabrać, aby komuś dać. Przeciwnie, równość płci to korzyść dla wszystkich – mężczyzn i kobiet.
  • Jakkolwiek główne przyczyny problemów wskazywanych przez nasz raport tkwią przede wszystkim w stereotypach społecznych oraz edukacji podstawowej i średniej, to uczelnie nadal mogą wiele zrobić, aby aktywnie wyjść do tych, którzy zwyczajnie nie pomyśleli, żeby rozwijać się w naukach medycznych.
  • Nasz raport ma charakter ilościowy. Doceniając liczbę opinii, które zbierały inne organizacje (np. „Perspektywy”) nie możemy nie zauważyć, że to nadal subiektywne opinie – podczas gdy rdzeń naszego raportu to dane zebrane z 9 na 10 polskich uczelni medycznych. Można dyskutować z wnioskami i rekomendacjami, ale nie z faktami i liczbami. Problem istnieje.
  • Nikogo nie winimy. Ta sytuacja jest konsekwencją splotu czynników. Pytanie nie brzmi, kogo pokażemy palcem, a czy podejmiemy ten problem i działania – czy nie będziemy nic robili. Bo że sam nie zniknie – to jasne.
  • Potrzebujemy dyskusji społecznej na temat problemu (nie)równości płci w medycynie, jego przyczyn i skutków. Bo jeśli zgadzamy się co do tego, że równowaga płci jest korzystna – i chyba się tutaj zgadzamy z autorkami obu artykułów – to powinniśmy na tę równość patrzeć kompleksowo.

Jeszcze raz dziękujemy za uwagi. Jeśli ktoś jeszcze nie czytał – raport można pobrać tutaj.


Inne aktualności
Czy żyjecie w przekonaniu, że mężczyźni są „wszędzie” i dominują nawet w naukach o zdrowiu? Najnowszy raport Stowarzyszenia na rzecz...
Zobacz więcej
Jak to się zaczęło? Niespełna 3 tygodnie temu informowaliśmy o trwającej 6 miesięcy wymianie pism z Ministerstwem Zdrowia w sprawie...
Zobacz więcej
W czerwcu, gdy obchodzimy Dzień Dziecka, warto wyróżnić mężczyznę, który w wyjątkowy sposób wspierał rozwój dzieci – emocjonalny, poznawczy i...
Zobacz więcej
Aga Kozak, medioznawczyni i kulturonawczyni, oraz Paweł Goźliński, teatrolog i filolog - oboje związani ze środowiskiem "Agory" i Gazety Wyborczej...
Zobacz więcej

Pomóż zmienić świat na lepsze

Przyłącz się
Stowarzyszenie na rzecz Chłopców i Mężczyzn
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.