Rozmawiamy z ojcem, który zdecydował się na urlop po urodzeniu dziecka. Jak mu poszło, jak zareagowało otoczenie, na jakie problemy napotkał i czy jest zadowolony z tej decyzji – dowiecie się z wywiadu.

Krzysztof Stopka: Jak to się stało, że wziąłeś urlop macierzyński i tacierzyński?
Damian Klejment: To była nasz wspólna decyzja. Żona prowadzi własny biznes. W takiej sytuacji, nie opłaca się pójść na urlop macierzyński, ponieważ zasiłek wynosi tyle samo jak nie mniej co dla osoby bezrobotnej, a jeszcze trzeba utrzymać firmę.
Moja żona nie mogła też porzucić przedsiębiorstwa na dłuższy okres. A więc jedyną mądrą decyzją było, żebyśmy, żebym to ja poszedł na urlop macierzyński. W sensie: wykorzystał to, co na tamten moment było dozwolone, czyli 6 tygodni plus, dodatkowo, połączyłem różne swoje urlopy i wykorzystałem swój cały czas, który mi przysługiwał. Do tego chyba są 2 tygodnie urlopu ojcowskiego.
Wykorzystałem to w 2 transzach – jedną byłem chyba 4 tygodnie na urlopie, a później byłem 3 miesiące, bo to jeszcze się połączyło z Świętami Bożego Narodzenia i Nowym Rokiem, gdzie też są dodatkowe dni wolne. No i w sumie tak wyszło, że około 4 miesięcy byłem na urlopie.
Krzysztof: Jakie widzisz dobre strony takiego rozwiązania, że to ty właśnie poszedłeś na ten urlop? Możesz polecić to innym przyszłym Tatom?
Damian: Na pewno tak. Pierwsze to czysta, czysta radość. No bo jednak to dziecko szybko dorasta, no i się już nie wróci do tego okresu, chyba że się zrobi drugie (śmiech).
No to jest fajny okres, gdy dziecko jest mniej komunikatywne niż już po jakimś czasie.
Ten czas jest uroczy na swój sposób. Przez to, że spędzałem ten czas z dzieckiem, trochę mnie to przygotowało na to, żeby teraz z nim zostawać sam. Nie boję się opieki nad tym dzieckiem. Umiem sobie poradzić. Znam też kilka przypadków od siebie, gdzie ci ojcowie nawet po dłuższym czasie sobie średnio dają radę. Bo wszystkim zajmuje się matka i też tak nie dopuszcza tych ojców do kompletnej opieki. Taka chyba nadopiekuńczość ze strony matki, że gdy coś się dzieje z dzieckiem, to „nie, daj mi go, ja to zrobię”. U nas tak nie było, tak że oboje jesteśmy w stanie z tym dzieckiem sobie poradzić. Spędzenie czasu ze swoim dzieckiem, w tym początkowym okresie jest ekscytujące i uczymy się radzić sobie z tym dzieckiem, opiekować się nim.
Krzysztof: A jak to teraz u was wygląda?
Damian: Moja żona chodzi do pracy. Umówiliśmy się tak, że ja mam te regularne godziny pracy, więc muszę zaczynać o konkretnej godzinie, więc przychodzę wcześniej do pracy, około 8, u nas też jest taka kultura, że przeważnie wszyscy koło 10 zaczynają, ale to nawet lepiej, bo mogę się skoncentrować. Siedzę sam w biurze, zaczynam około 8, no i około 5 staram się już opuścić biuro, żeby zdążyć dojechać i przejąć Olka, mojego syna.
Moja żona może pójść spokojnie do pracy, w sensie ona tam jeszcze w międzyczasie coś robi, załatwia, ale wtedy, jak gdyby ma już tą spokojniejszą głowę.

fot: Damian z synem, archiwum prywatne
Krzysztof: Czy była to dla was wspólnie z żoną trudna decyzja? Jak to wyglądało?
Damian: Wiesz co, nawet nie. Nie była trudna, za dużo na tym nawet nie myśleliśmy. Po prostu to wyszło naturalnie.
Krzysztof: Jak zareagował twój pracodawca na to?
Damian: Bardzo dobrze. W firmie jest hierarchia, ja mam swojego bezpośredniego menadżera. Mój menadżer ma swojego menadżera i tak to leci leci aż do CEO, więc powiem jaka była reakcja mojego bezpośredniego menadżera, z którym wszystko uzgadniam.
Najpierw mi pogratulował. Powiedział, że to super opcja; nie było żadnego sprzeciwu z jego strony, żadnych trudności. Wręcz przeciwnie – bardzo mi to ułatwił. Wszystko razem uzgodniliśmy, ułożyliśmy plan. Znaleźliśmy osobę, która mnie zastąpi, tak że z czystą głową mogłem odejść na urlop. uzgodniliśmy też, że jak już odejdę, to nie wrócę już na ten sam projekt, czyli to też była dla mnie taka zmiana, w na na tym poprzednim projekcie byłem 2 lata i stwierdziliśmy, że po prostu znajdziemy kogoś, kto mnie zastąpi. U nas jest to łatwe; po prostu szukają kogoś o podobnym profilu jak ja, więc znaleźliśmy osobę, która potrafiła to samo i teraz, jak już wróciłem, to zacząłem nowy projekt.
Mogę więc powiedzieć, że szef mi to nawet ułatwił bardzo i motywował, żebym to zrobił.
Krzysztof: A Twoi koledzy pracy, jak to odebrali?
Damian: Ciężko to stwierdzić, bo tak naprawdę to w biurze mało osób znam. Jak tylko mówiłem, że idę na na ojcowski, to mi gratulowali; mówili, że super sprawa.
Krzysztof: A jak zareagowała Twoja rodzina?
Damian: Ciężko mi powiedzieć. Nie wyrażała bezpośrednio swojego zdania na ten temat. Ale wątpię, żeby ktoś jakiś negatywny komentarz na ten temat mówił. Raczej wszyscy to mówili, że fajna sprawa, fajnie, że Damian się zaopiekuje tym dzieckiem i raczej było wsparcie. Nie mogę powiedzieć, żeby coś było nie tak.
Krzysztof: A ty czułeś, że idziesz pod prąd w jakiś sposób, że coś przełamujesz tym swoim zachowaniem?
Damian: Nie, ale nie znałem podobnej sytuacji wśród moich znajomych. Raczej zawsze to było takim standardowym schematem, że to kobieta przechodziła na macierzyński i się opiekowała dzieckiem. A też u nas jest inna ta sytuacja przez to, że to właśnie moja żona ma własny biznes, więc może też nie było tak zbliżonego przypadku do tego, które my mamy.
Krzysztof: A ty jak się z tym czułeś? Czułeś, że twoja męskość jest zagrożona w jakiś sposób tutaj?
Damian: Bardziej na początku miałem taką obawę, od strony rozwoju swojej kariery w firmie to jest jednak jakaś przerwa, ale też przez ostatnie kilka lat bardzo intensywnie pracowałem, więc stwierdziłem, że to może dobrze, że na chwilę od tego wszystkiego odpocznę.
A tym bardziej, że zawsze można wrócić i i kontynuować. W mojej branży nigdy nie kończy się rozwój, że tak powiem, profesjonalny. Im więcej się uczę, tym więcej odkrywam rzeczy, których nie wiem, więc jedynie miałem trochę obawy, że będę miał tę przerwę. Bo widziałem też, że jak kobiety idą na urlop macierzyński i nie ma ich rok czy dwa, to jest jak gdyby zastój w karierze.
Też sobie zakładałem, że jak pójdę na urlop macierzyński, to porobię jakieś kursy. Poodkładałem sobie książki do czytania, ale okazało się, że jednak opieka nad dzieckiem zajmuje bardzo dużo czasu.
A jak jest jakiś wolny czas, to raczej się go wykorzystuje, żeby chwilę odpocząć, niż żeby robić dodatkowe kursy.
Krzysztof: Ale to dobrze poruszyłeś ten wątek – w powszechnym mniemaniu, jak ktoś się dzieckiem zajmuje w domu to „żadna praca”. A ty jak byś to opisał?
Damian: No, to jest ciężka praca! (śmiech)
Że tak powiem – praca na okrągło, dlatego też dużego szacunku nabrałem do kobiet, które zostają na macierzyńskim. Bo jak sobie to wyobrażałem, to była trochę taka ucieczka od obowiązków. Ale po czasie spędzonym ze swoim dzieckiem stwierdzam – chociaż syn wydaje mi się dość spokojnym dzieckiem – to i tak to jest bardzo wymagające. Tym bardziej, że jak dziecko, noworodek mało się komunikuje, nie wyraża w prosty sposób tego, co się z nim dzieje, tylko po prostu płacze. No i teraz trzeba stwierdzić, o co konkretnie chodzi, więc to nie jest łatwe zadanie. Nieraz było tak, że już nie wiedziałem, co robić, no bo tutaj pielucha zmieniona, mlekiem nakarmiony, a jemu dalej mu nie pasuje. I płacze – więc to jest ciężkie psychicznie. Jako dorosłemu coś nie pasuje, to możesz to wyrazić i wiesz jak zareagować, a tutaj tylko płacz i domyślanie się; próbowanie różnych rzeczy, aż się dojdzie do tego, co faktycznie poskutkuje.
Jakub Chabik: Ja tutaj okiem okiem menedżera jeszcze dodam do tego, co Damian powiedział. Umiejętności fachowe techniczne to jest jedno, a pewna dojrzałość, poczucie odpowiedzialności, zdolność do umiejętnej priorytetyzacji organizacji własnego czasu jest co najmniej tak samo ważną cechą pracownika. Bardzo wysoko cenię rodziców, zarówno mężczyzn, jak i kobiety. Właśnie z tego powodu, że oni mają wyrobione te cechy, które im rodzicielstwo dało i uważam to za wielką wartość, również w miejscu pracy.
Damian: To jeszcze dodam jedno. Oprócz tej priorytetyzacji zauważyłem, że po prostu rodzice są bardziej odpowiedzialni w pracy. Taką też zauważyłem regułę, że osoby młode, które jeszcze nie mają dzieci, nie mówię, że wszystkie, no bo dużo jest już odpowiedzialnych mimo młodego wieku.
Ale jeżeli wziąć jakąś próbkę osób, to uważam, że bardziej odpowiedzialne są osoby, które już mają dzieci , niż te osoby, które jeszcze nie mają.
Jakub: A jeszcze mam pytanie o taką techniczną stronę. No bo jednak kobieta ma atut na uciszanie, usypianie dziecka w postaci piersi. Ty tego atutu nie masz. W jaki sposób jesteś w stanie dziecko uspokoić? Nie wiem –podgrzać mleko z lodówki, ale to przecież zajmuje czas i nie jest możliwe w ciągu spaceru. Jak z tym sobie radziłeś?
Damian: W okresie początkowym kobieta więcej produkuje tego mleka, więc my mieliśmy po prostu całą lodówkę. Czy to u nas, czy u rodziców mojej żony, był zapas i nie było problemów. Tak tak naprawdę to dopiero teraz syn zaczął próbować inne, „normalne” rzeczy od jedzenia. Więc stopniowo zmniejszamy ilość mleka, ale tak to nie było z tym problemu. Jak było trzeba – zawsze miałem je pod ręką.
Ale nie ukrywam, że i to też mówiłem swojej żonie, że ciężko jest kompletnie zastąpić matkę. Niemowlaki chyba też po zapachu czują mamę; wiesz, nawet sam cycek ma inną formę niż butelka, więc on też inaczej touspokaja noworodka.
Jakub: Bliskość, dotyk – to wszystko też jest ważne.
Damian: Uważam, że ja na pewno nie byłem w stanie tak szybko uspokoić dziecka tak jak moja żona swoimi „naturalnymi atrybutami” (śmiech).

Krzysztof: A czy czy mógłbyś polecić innym innym facetom to doświadczenie?
Damian: Tak, tak, zdecydowanie! Jestem z zadowolony z tego okresu w moim życiu, więc na pewno bym polecał, jeżeli mają jeszcze możliwość. A teraz jeszcze jakieś dodatkowe przepisy weszły, więc można dłużej przebywać na urlopie.
Krzysztof: Chyba też Twoja więź z dzieckiem jest silniejsza przez to.
Damian: Na pewno, na pewno.
Jakub: Chciałem zapytać o powrót do rzeczywistości zawodowej, czy odczułeś jakieś skutki po swojej stronie? Czy odczułeś jakieś skutki po stronie dziecka?
Damian: Po swojej stronie to na pewno głód do pracy. Ciężko to powiedzieć, bo są osoby, które mają negatywny stosunek do swojej pracy. Ja akurat swoją pracę bardzo lubię i jeszcze przez ten urlop nabrałem większego głodu. Tak że rzuciłem się w ten wir różnych rzeczy, które mi się nagromadziły przez ten czas, kiedy mnie nie było. Co do dziecka nie, nie widziałem jakiś negatywnych skutków w sensie, że jakoś bardziej odczuwa to, że mnie nie ma. Dalej dużo czasu z nim spędzam , codziennie praktycznie od 17 do powiedzmy 20 albo nawet 21, kiedy moja żona wraca z pracy.
Jakub: Masz kontakty z innymi rodzicami, na przykład przy piaskownicach. Widujesz zaangażowanych ojców? Faceci, rozmawiają, wymieniają się uwagami na temat dzieci?
Damian: Nie bardzo, ale tak jak mówię, obstawiam, że to jest niestety też trochę po stronie kraju i standardów tutaj obowiązujących. U większości znajomych oboje mają umowę o pracę i wtedy wchodzi czynnik ekonomiczny.
Nie oszukujmy się – dużo osób też patrzy na to, co się bardziej będzie opłacało finansowo?
No bo jeżeli mąż zarabia sporo więcej niż żona, to pamiętaj: wybór jest 80% więcej z jego pensji czy 80%. z jej. Gdyby u mnie tak było, to by też żona poszła na macierzyński.
Jakub: To nie jest 80%, Damian. Pamiętaj, że zasiłek ojcowski jest niższy od zasiłku macierzyńskiego. Mężczyźni tutaj prawnie są niestety te dyskryminowani w Polsce jest on niższy.
Damian: No właśnie, to jest tak, że łatwiej wydaje mi się, że z takich czysto logistycznych rzeczy matce łatwiej pójść na urlop. No bo raz, ona ma wszystkie atrybuty, żeby to dziecko uspokoić. U faceta to zawsze jest jak gdyby na około – cały czas trzeba w pracy chodzić i i ściągać ten pokarm. Wiec wydaje mi się, że oprócz finansowych, to jeszcze z tych „logistycznych” powodów to kobiety częściej idą na urlop.

fot. Damian, żona ich syn, archiwum prywatne
Jakub: Kiedy byłem młodym ojcem, widziałem, że poza naprawdę nielicznymi miejscami typu IKEA, przewijaki są tylko przy toaletach żeńskich albo są oznaczone jako rodzic w spódnicy. Nie miałeś takich sytuacji, żebyś chciał przewinąć, a nie mogłeś, bo przewijak jest tylko w damskiej toalecie?
Damian: Nie kojarzę. Tak zazwyczaj właśnie to jest tak, że tak na lotniskach, na przykład jak gdzieś lataliśmy, są oddzielne pomieszczenia sanitarne do przewijania dziecka. W restauracjach to zazwyczaj nie spotkałem się, żeby tak było, że to akurat jest damska toaleta tylko też zazwyczaj jest jak gdyby osobne pomieszczenie sanitarne do tego także nie byłoby z tym problemu. Jeżeli to była damska toaleta, to też nie miałbym z tym problemu, żeby wejść. No bo wydaje mi się, że kobiety, które by zobaczyły, że wchodzę z dzieckiem, by to zrozumiały, tym bardziej że to też inaczej wygląda w toalecie męskiej, gdzie mamy pisuary i i dużo rzeczy się robi tak, że tak powiem na pół widoku.(śmiech)Więc nie miałbym z tym większego problemu. Choć na pewno w męskiej albo w osobnym pomieszczeniu bym się czuł bardziej komfortowo.
Jakub: Czyli tak tak w ogóle podsumowując, to zachęcasz.
Damian: Zachęcam – na pewno doświadczenie na plus.
Jakub: Tylko trzeba mieć fajnego pracodawcę?
Damian: Tak.
Jakub: Bardzo ci dziękujemy!
Wywiad przeprowadzili Krzysztof Stopka i Jakub Chabik. Redakcja i korekta – Michał Gulczyński.